piątek, 28 listopada 2008

San Francisco


Płyta zawiera obszerne fragmenty (ok. 35 minut) koncertu w klubie "Bottom of the Hill" w San Francisco. To był oficjalny koniec naszej trasy w 2001 roku (chociaż zagraliśmy jeszcze jeden koncert w NYC przed wylotem z USA) i za sobą mieliśmy blisko 20 koncertów i podróż przez kontynent! W Los Angeles Darren Mock krzyczał do telefonu : oni nie są wcale zmęczeni, grają lepiej niż na początku trasy! A krzyczał do organizatora z klubu w San Francisco...
Koncert był oczywiście dla nas spełnieniem snów ale także okazał się bardzo bogaty w skutki, w sensie poznanych ludzi i dalszego ciągu tego spotkania.
Zapis koncertu z klubu na płycie jest uzupełniony remixem (ma ok. 8 minut) wykonanym kilka miesięcy później przez niejakiego Arthura z rhBand w Los Angeles (kto wie ten wie...czyli coś jak powiedzenie Ani z Galerii Zero w Berlinie : im dalej w las, tym dalej). Ten remix to jak skondensowany koncert i jest dla mnie bardzo cenny gdyż pokazuje co słyszeli w naszej muzyce Amerykanie. Ten i inne remixy wykonywane daleko i bez naszego udziału uczą na czym polega nasza "karpackość" i co jest tym "ethnocore"?!
San Francisco bardzo przypadło mi do gustu, Ania woli NYC, a ja SF... Zamieszkaliśmy w dzielnicy artystów Mission i odwiedzaliśmy przez kilka dni wiele miłych i ciekawych miejsc. Nasze emocje sięgały zenitu i przepełnienie wrażeniami można porównać jedynie do pierwszej wizyty w Indiach lub Nepalu. Przyjęcie naszego grania było naprawdę żywiołowe i bardzo przychylne. Witało się z nami wielu ludzi, których widzieliśmy pierwszy raz w życiu... ale oni znali nasze płyty! Cieszyli się, że przyjechaliśmy i zagramy "na żywo." Do takiego brzmienia już raczej nie wrócimy, było to mocne rockfolkowe granie z psychedelicznym brzmieniem i dzikością, która się tak bardzo podobała. Tomek z basem Kramera i Janek z tablami to była interesująca sekcja rytmiczna ale i świetni improwizatorzy. Ania grała na "dużej" gitarze o bardzo mocnym i niskim brzmieniu i jeszcze śpiewała "piosenki" ale swobodnie też wchodziła w szalone wokalizy. Gdybyśmy wtedy "wybrali wolność" dzisiaj bylibyśmy kapelą w stylu "japanis" (tak tytułuje się ten dział w sklepach muzycznych - ale nie są to empiki) i bez dopalaczy koncert nie byłby możliwy. Więc dobrze się stało, że wróciliśmy czyścić i rozpuszczać naszą złą karmę do tego trudnego kraju. Ale czasem lubię "puścić" sobie tą płytke i znowu na chwile wrócić do Bottom of the Hill.
Cała płyta ma ok. 43 minuty i zawiera 7 fragmentów koncertu oraz jeden długi remix wykonany z materiału nagranego na tym koncercie i podczas wcześniejszego koncertu w Los Angeles. Płyta ma numer katalogowy WFR 03 i została wydana w 2004 roku. Dokładny opis trasy koncertowej i okoliczności koncertu w San Francisco znajdziecie w naszej książce "Ucho Jaka" (zobaczcie na wcześniejszy wpis pt. Austin Jam). W 2006 roku wróciliśmy do San Francisco już tylko we dwoje i zagraliśmy koncert w innym klubie i w towarzystwie innego zespołu. Ale meksykańskie jedzenie było tak samo dobre i most tak samo magiczny...

Brak komentarzy: